niedziela, 18 stycznia 2015

... jak wilka...

... tak i mnie ciągnie oj ciągnie do lasu, korzystając więc z wiosennej aury wybrałam się do mojego azylu i oczywiście na rytualny obchód po lesie, zapowiadało się tak pięknie, świeża zieleń w niczym nie przypominająca zimy ...









no może tylko te słownie dwie kałuże z warstewką lodu nieśmiało szeptały, że to połowa stycznia...







lecz niestety mój błogostan szybko zbombardowała brutalna rzeczywistość... czyli powrót do mordowania lasu i zadawania gwałtu Naturze przez leśną mafię, która za nic ma prawa przyrody, nieważne, że jest to teren łowiecki orła, że niszczy się ekosystem i takich że... można by mnożyć... najważniejsza jest kasa i zysk...

 tu kiedyś był paśnik... czy tak trudno było przed zimą postawić nowy!


 pozorne zalesianie brzeziną, która za parę lat znów pójdzie pod topór dając zyski...





 planowa przecinka?, która kładzie pokotem całe połacie lasu...


i wszechobecne pobojowisko... widok raczej przygnębiający niż proekologiczny...

wtorek, 6 stycznia 2015

... lubię czasem...

...





a nawet bardzo często popatrzeć w bezkresną dal tego co nad głową...
tak pięknych widoków dostarcza mi moje okno...

lecz żeby nie było, że tylko bujam z głową w chmurach, zdarza mi się tkwić w rzeczywistości lub oddawać się we władanie twórczej wyobraźni ( wreszcie udało mi się skończyć tryptyk, choć trochę to trwało)...


(dwa poprzednie z wiosny i lata zamieszczałam we wcześniejszych postach)

piątek, 2 stycznia 2015

... bez postanowień...

... bo i po co fundować sobie dodatkowy stres, kiedy nie możemy ich wypełnić lub robimy to z wielkim mozołem...
... jak zwykle co roku obiecuję sobie,że na następne święta ograniczę szaleństwo kulinarne i... jak to nie będzie tego czy tego, przecież to robię tylko raz w roku, bądź zawsze z dawien dawna było na stole, więc efekt jest z góry przewidywalny, udało mi się wprawdzie w tym roku ograniczyć ilość w ilości ale i tak zawartość lodówki przekłada się na obwód w pasie i biodrach...
... czy inne dotyczące moich planów wystawowych obiecuję sobie, że tym razem pewnikiem, systematycznie będę pracować i wtedy pojawiają się "duszki przekorniki." lub żeby było ładniej tzw. czynniki obiektywne, a  gdy termin goni  hebel w górę i cała naprzód... istny młyn... czyli lepiej  zostawić to kaprysom weny i ustalonym terminom...
można by tak mnożyć przykłady w nieskończoność, a skoro nawet przyroda ma z tym problemy, bo zamiast jak to drzewiej bywało zimy mamy ciągle jakąś porę przejściową...







więc lepiej w miejsce postanowień życzmy sobie:
zdrowia, bogactwa zarówno tego fizycznego jak i duchowego, mądrości tej WIELKIEJ a nie żebyśmy zjedli wszystkie rozumy, szacunku,życzliwości,  miłości UNIWERSALNEJ do siebie, ludzi i całej Matki Natury,
uśmiechajmy się a nie szczerzmy kły, cieszmy się każdym dniem, sukcesami własnymi i innych ludzi, okaże się wtedy,że jesteśmy szczęśliwi jakie to PROSTE prawda?...

 niech się spełni czego z całego serca życzę  Wam i sobie  ira